Wakacje z niemowlęciem-Mazury

Nasza pierworodna przyszła na świat w lipcu. Ciepełko, wszyscy gdzieś wyjeżdżają , a my w pokrytym smogiem Krakowie bo.. TAK TRZEBA!
W pewnym momencie wśród znajomych padła propozycja wyjazdu na Mazury. Więc my jak najbardziej byliśmy na TAK! Ale tu pojawił się problem, a właściwie kilka:
Rodzina stwierdziła, że oszaleliśmy.
W internecie opinie, że jak wyjeżdżać to po skończeniu trzeciego miesiąca życia dziecka..
Jak poradzić sobie z transportem? Co zrobimy, gdy zachoruje?
Mnóstwo pytań, rad i gróźb niepowodzeniem..Przemyśleliśmy wszystko i doszliśmy do wniosku, że nie opuszczamy kraju, więc nie rezygnujemy z opieki medycznej. Pojedziemy nocą, to córa będzie spała. I najważniejsze! Wyjedziemy z zakurzonego Krakowa i odetchniemy świeżym powietrzem!
Plan wdrożyliśmy w życie i po kąpieli malucha oraz porządnym cycu ok. godz. 20:00 dnia 5 sierpnia 2008 kiedy to Julka kończyła 4tydzień życia ruszyliśmy ku krainie bocianów;) W Warszawie na parkingu koło lotniska przerwa na karmienie i w drogę!

Na miejsce-do pięknej miejscowości Sypitki dotarliśmy po 6godzinach od wyjazdu z Krakowa bez żadnych problemów.
Zamieszkaliśmy w uroczym i klimatycznym młynie położonym nad cudowną rzeką.
Miejsce okazało się na tyle piękne, że właściwie nigdzie się stamtąd nie ruszaliśmy poza codziennymi spacerami i wypadem do Augustowa na rejs stateczkiem.
Było po prostu cudownie! Jula cały czas spała w wózeczku albo na kocu.
Przyznam, że przestraszyłam się tego jej braku aktywności.
Teraz z perspektywy czasu wiem, że to po prostu efekt ciągłego przebywaniu na świeżym powietrzu ;)
Rzeczy które wzięliśmy: -wózek
-niania elektroniczna tzw. „elektryczny baca” ;))
-kocyk
-pieluchy tetrowe
-pieluchy jednorazowe
-mokre chusteczki
-krem z filtrem (całymi dniami leżała na słońcu zażywając wit. D w naturalny sposób)
-kilka leków na wypadek przeziębienia, ukąszenia przez owada, biegunki..
 Dziecko w tym okresie jest na tyle maleńkie, że do szczęścia potrzeba mu przytulenia, cycucha i świętego spokoju ;)

Było nam tam tak wspaniale, że zamiast wracać do domu po tych dwóch tygodniach pojechaliśmy jeszcze na kilka dni nad Bałtyk, gdzie wylegiwaliśmy się na plaży korzystając z dobroczynnego jodu ;) W Gdańsku chcąc zwiedzić Westerplatte nie dość, że wjechaliśmy samochodem na stocznię gdzie się totalnie pogubiliśmy ;)) to jak już znaleźliśmy drogę, jeszcze wjechaliśmy w sam środek MARATONU!!! W pewnym momencie policja nas zatrzymała widząc, że krążyliśmy po stoczni, a teraz jeździmy po zamkniętej dla samochodów trasie. Jednak my nie zbici z tropu tylko zapytaliśmy Szanownego Pana Policjanta czy na Gdańsk to prosto? Pan potwierdził, wiec szyba w górę i w drogę;) Pan machał jeszcze rękami, ale chyba chciał się pożegnać ;))
Zwiedziliśmy przepiękną starówkę Gdańska i udało nam się trafić na słynny Jarmark. Lało jak z cebra ale Juli w wózku smacznie spała i nic sobie z pogody nie robiła ;)
Byliśmy z niej bardzo dumni i nadal jesteśmy bo do tej pory (ma 3latka) uwielbia poznawać nowe miejsca.
W powrotnej drodze jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na morze, rybka z tektury i do domu!!!


www.wakacjenafali.pl 

1 komentarz:

  1. Uwielbiam Mazury i na pewno pojawienie się nowego członka rodziny nie spowodowałoby, że zrezygnowalibyśmy z rodzinnych wakacji. Trzeba na pewno się inaczej na taki wyjazd przygotować ale da się. A jak spędzacie czas w krainie jezior? dla mnie obowiązkowo muszą być kajaki, na http://gokajak.com/ można znaleźć potrzebny sprzęt i akcesoria. A maluszka w czasie spływu mogą zawsze popilnować dziadkowie czy znajomi z którymi zaplanuje się wspólny wyjazd.

    OdpowiedzUsuń